Umarł król, niech żyje król!

By Marta Deląg - 18:25

anioł śmierci Wrocław


Odmawiamy dziesiątkę różańca klęcząc wokół łóżka. Stasiu biega wokół radośnie pokrzykując. On jeszcze nie rozumie.




Odszedł wspaniały człowiek. I nie ma w tym zdaniu ani trochę przesady, czy naciągania. Tak samo myślałam o dziadku, gdy jeszcze żył. Miał świetny charakter - bez przerwy śmiał się i żartował - nawet gdy miał już duże problemy z oddychaniem. "Do zobaczenia na balu" powiedział kilka miesięcy temu. 

Ale nie będę go pamiętać przez pryzmat ostatnich miesięcy, gdy denerwował się, że nie może chodzić, doglądać rzodkiewek, bo rurka od maszyny wspomagającej oddychanie była za krótka. 

W mojej głowie będę go widzieć tam, gdzie przebywał najczęściej - w ogrodzie, szklarni i na polu. Zawsze wyjeżdżaliśmy z Pakosławska z bagażnikiem wypełnionym po brzegi pysznymi, dorodnym warzywami i owocami, którym smaku nigdy nie dorównają te ze sklepu. 

Ale dziadek Staszek zostawił po sobie dużo więcej niż gospodarstwo i poniewierające się po całym domu karteczki, na których liczył punkty, gdy graliśmy z nim w "tysiąca". Dzięki niemu mam tatę, wujków, ciocie i kuzynów. Łącznie jego krew płynie w 37 osobach, a w drodze jest już kolejna prawnuczka. 

To więcej osób, niż liczy moja klasa. Chyba wszyscy możemy się cieszyć, że odziedziczyliśmy geny po najbardziej pracowitym i pozytywnym człowieku jakiego znałam. Teraz pewnie żartuje sobie ze swoim rodzeństwem w niebie i ogrywa anioły w warcaby. 

Dziękuję.

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze